Żywot psa łańcuchowego

Istnieje pewne złudzenie, iż wystarczy być lewakiem aby za lewacką dialektyką nadążyć lub ją zrozumieć.
Ale kto na lekcjach historii nie grał w bierki lub nie wagarował, ten dobrze wie że to złudzenie nie ma racjonalnych podstaw.
Oto kilka dni temu internet poprawił mi humor na cały dzień.
Przeczytałem w nim że są sprawiający wrażenie inteligentnych ludzie, którzy nie rozumieją iż jedyną racją ich bytu jest to, że inni w prowadzonych przez nich mediach piszą.
Co ważniejsze i w czym tkwi clue – piszą to co naprawdę myślą.
Zaprezentowana przez nich ostatnio postawa przypomina śledczego, który celem uzyskania zeznań okłada przesłuchiwanego pałką zakazując mu się odzywać.
Wydarzenie tyleż zabawne co budzące spory optymizm, wbrew powszechnym lamentom i słusznym skądinąd wyrazom oburzenia.
Często ubolewamy nad tym, że jako Polacy, patrioci, przedstawiciele prawicowych tradycji itp. nie uczymy się na błędach i jako wzór pragmatyzmu wskazujemy stronę przeciwną.
Lecz to nie do końca tak jest, gdyż okazuje się że środowiska lewicowe również nie wyciągają wniosków z oczywistej zasady, że najlepszym sposobem skłonienia obywateli do podjęcia jakichś działań jest ich zakazanie a najlepszym sposobem uwiarygodnienia niewygodnych informacji – ich zdementowanie.
A skąd ten wspomniany wcześniej optymizm ?
Pod koniec lat 70-tych gdy na telefon trzeba było się zapisywać dla nikogo nie był dziwnym fakt chodzenia do sąsiada „który miał” i zostawiania po odbytej rozmowie symbolicznej złotówki.
Mimo tego pod wysadzoną Rotundą byłem w kilkadziesiąt minut na deskorolce a na miejsce upadku samolotu Kopernik dotarłem w niecałą godzinę rowerem.
O obydwu wydarzeniach niemal natychmiast wiedziała cała Warszawa i to wcale nie dlatego że mówili o tym w Dzienniku, bo nie mówili.
Cenzura mediów internetowych spowoduje w konsekwencji kilka ciekawych zjawisk, z których renesans słowa drukowanego będzie najmniej może dla cywilizacji istotny.
Prócz tego, że naturalnie działy IT pozbędą się problemu przeciążonych łącz 🙂 zacznie się odradzać poziom życia obywateli.
Spostrzegą że są sobie potrzebni, zaczną rozmawiać ze sobą zamiast z ekranami laptopów i zrozumieją że ta przestrzeń jest ich bogactwem którego nikt im nie odbierze.
Ilekroć mijam osobę nie wstydzącą się swojej twarzy, uśmiecham się do niej i w 90% przypadków ona ten uśmiech odwzajemnia.
Niby nie odzywamy się do siebie ale dla obydwu stron komunikat jest czytelny i zrozumiały: „Cieszę się że Cię spotkałem bo pomaga mi to zachować wiarę że Człowiek – to brzmi dumnie”.
To są klimaty których nie da się kontrolować żadnymi środkami technologicznymi.
Choć z technicznego punktu widzenia niby da się z dużej odległości nagrać, o czym spotykając się na klatce tak długo rozmawiają sąsiedzi którzy wczoraj mijali się bez słowa ale praktycznie dawny poziom inwigilacji już nie wróci; ludzie jak będą chcieli to wzrokiem się porozumieją.
A pachołki globalistów pozostaną na swoich platformach wymieniając się w towarzystwach wzajemnej adoracji refleksjami jak miło jest kontrolować rzeczywistość z którą utracą właśnie resztki kontaktu.
Smutne jest życie wykształciucha wychwalającego na Fejsbuku zalety bycia „singlem” gdy przeraźliwą samotność (GUS – „Jakie wartości są dla młodych najważniejsze”) musi leczyć używkami (GUS – „Spożycie alkoholu na osobę na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia”).
Ale chyba życie lewaka marzącego by być Bogiem, w którego zresztą nie wierzy – chyba jeszcze smutniejsze…

Dodaj komentarz