Obóz zdrady i zaprzaństwa

Bezczelnie prowokowany byłem już przez ministra Niedzielskiego na łamach mediów głównego ścieku oraz na publicznych forach przez biednych ludzi o zaczadzonych wiecznie włączonym telewizorem umysłach, do osobistego zapoznania się w szpitalach z „sytuacją pandemiczną”.
No to dane mi było bez ich pomocy; ale niefortunnie zupełnie inaczej niż życzyliby sobie rozmaici demagodzy czy „eksperci”.
Rodzice jak co roku pojechali do sanatorium lecz tym razem zamiast leczniczych zabiegów przygotowano im swoisty obóz koncentracyjny.
Nie trzeba być profesorem medycyny by wiedzieć jak dla emerytów skończy się długotrwałe przebywanie w niewielkim budynku z maskami na twarzach.
Istnieje też możliwość, że w budynku rozpylano również jakieś „antywirusowe” świństwo, bo trudno inaczej sobie wytłumaczyć dlaczego z dwutygodniowego pobytu wrócili o dwa lata starsi w stanie utrudniającym nawiązanie kontaktu.
Tata w dodatku wrócił z ciężkim zapaleniem płuc, które przeżył jedynie dlatego że jest twardy bo zimę 1945 roku przechodził w marynarce.
Odprawiony zostałem spod drzwi największego warszawskiego szpitala „bo nie ma bumagi że jest kowidowy”.
Bezsilnie patrzyłem na pogaszone światła w oknach ogromnego gmachu, z którego wyrzucono pacjentów by rząd mógł podać w mediach jak dzielnie walczy z „pandemią”.
W drugim głównym szpitalu przyjęci zostaliśmy jedynie dlatego, że „na bramce” siedział młody lekarz którego sumienie ruszyło by wykazać się człowieczeństwem.
A i tak przez dwa dni próbowano wyczekać że może umrze i da się dopisać kolejnego kowida do statystyk. Mam na ten temat wiedzę, choć z powodów oczywistych w przestrzeni publicznej szczegółów podać nie mogę.
Dopiero interwencja na BardzoWysokimSzczeblu spowodowała, że szpital zajął się tym do czego został przeznaczony, czyli zamiast jak innych udusić pacjenta respiratorem, wyleczono go z zapalenia płuc i przesunięto do tzw. „izolatorium” skąd szczęśliwie wrócił do domu.
Kilka dni później odstał dwie godziny w kolejce do tzw. P.O.Z. ze skaczącym i wysokim ciśnieniem to zamiast EKG zrobiono mu „wymaz na kowida”.
Godząc się z faktem bycia bezkarnie obrażonym przez pana „ministra” i tym że nie mogę dać mu w gębę bo chodzi z gorylem, stwierdzam jedynie że dołączyłem do tysięcy polskich rodzin które z empirycznego doświadczenia doskonale wiedzą na czym polega problem służby zdrowia z „pandemią”.
A innym którzy nie mieli tyle szczęścia co my – przekazać wyrazy solidarności i współczucia.

Przeżyte doświadczenie skłoniło mnie do napisania kolejnej refleksji dotyczącej źródeł tego szaleństwa, chociaż już jakiś czas temu zamierzałem zaniechać.
Bo są na świecie rzeczy o których nie śniło się filozofom ale są też sprawy dla świadomego człowieka całkiem do zrozumienia proste.
Od (dziesiątek) tysięcy lat, gdy ktoś zachorował to się jego właśnie leczyło a zdrowych zostawiało w spokoju by mogli polować lub pracować.
W 2020 roku odwrócono tę oczywistą zasadę o 180 stopni i to zdrowym robi się drugi Oświęcim choć póki co bez drutów a chorych na inne niż jedyna słuszna choroby, pozostawia samym sobie by ci których nie stać na komercyjnego lekarza poumierali ratując budżet ZUS-u.
Bez obrażania rozmówcy nie da się obronić tego spisku żadnymi argumentami prócz argumentu siły no i kłamstwa oczywiście.
Ponieważ w przeciwieństwie do matematyki, na lekcjach historii w bierki nie grałem, dało mi to względną łatwość w interpretacji zachodzących wydarzeń oraz pomogło nie doświadczać wielu zdziwień ponieważ jak z owej historii wiemy, wszystko już było.
Bogatym materiałem dydaktycznym są choćby wydarzenia mające miejsce przed i w czasie Rewolucji Francuskiej, wielki kryzys w latach 1929–1933, zafundowanie carskiej Rosji przez Niemców marksistowskiej rewolucji, prześladowania chrześcijan w Meksyku w latach 1926-1929 czy choćby sfinansowanie przez Żydów hitlerowskiej armii celem rozkręcenia geszeftu na gehennie tych gorszych (biedniejszych) rodaków.
Na co dzień jesteśmy świadkami wydarzeń będących dokładnymi powtórkami tego co było udziałem pradziadków zmieniając ich życie w piekło na ziemi.
Determinacja z jaką rządy wszystkich krajów zgodnie realizują polecenia globalistów wprowadzając coraz częściej stany wyjątkowe i ograniczając prawa obywatelskie, zdaje się sugerować przejście kampanii do kolejnej fazy.
Role zostały rozdane, bombardowani jesteśmy doniesieniami z krajów o różnym znaczeniu ideologicznym: Wielka Brytania (Brexit), Włochy i Hiszpania (rządy komunistów), Francja (front natarcia Islamu), Niemcy (przygotowywana schizma w Kościele), Szwecja (praktyczny triumf neopogaństwa), Australia (poligon doświadczalny wdrożenia Agendy 2030).
Niestety wydaje się, że i naszemu krajowi przydzielona została rola, choć trudno jeszcze dokładnie ustalić jaka.
Działania rządu są jednak dowodem, że może to być rola niebagatelna, np. umożliwienie przejęcia kontroli nad państwem Bankowi Światowemu lub wprost środowiskom żydowskim z Ameryki.
I chyba najbardziej bolesną rzeczą jest jego świadomość, że prawi i odpowiedzialni Polacy i tak nie zagłosują na formacje słusznie określane przez redaktora Michalkiewicza terminem obozu zdrady i zaprzaństwa, więc elektorat nie odejdzie bo nie ma gdzie.
Wykorzystywanie tych szlachetnych postaw w celu realizacji programów służących siłom wrogim Polsce, z całą świadomością określam mianem podłości.
A działania te z każdym dniem coraz bardziej zbliżają się do cienkiej linii, której przekroczenie przestanie być możliwe do obrony argumentami o unikaniu otwartej konfrontacji z rządem światowym bo w serwilizmie wobec globalistów wyraźnie zaczynamy wychodzić przed szereg.
Próby chodzenia na kompromisy ze złem przez samego Prezydenta, niejasne wypowiedzi Premiera na temat „Nowego porządku”, skandaliczne deklaracje Ministra Zdrowia w kwestii szczepień czy pobłażanie komunistom przy jednoczesnym przyzwoleniu na prowokacje wobec patriotów, prędzej czy później spowodują u narodowego elektoratu dylemat moralny czy oddanie głosu na PIS nie jest już przyłożeniem ręki do zdrady.
I niestety rezygnacja z udziału w wyborach będzie odpowiedzialnością rządzących a nie rządzonych.
Niepojęte dlaczego ministrami Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych nie są Patryk Jaki i Antoni Macierewicz, którzy zrobiliby porządek z komunistycznym szpiegiem czyniącym sobie ze stolicy prywatny folwark bezczelnie ogłaszając to zresztą w knajpie.
Kolejną ważną (przynajmniej z punktu widzenia chrześcijanina) sprawą kładącą się głębokim cieniem na motywacjach i postawach jest budzący odrazę fałsz wobec wartości życia i rodziny.
Mając cztery lata względnego spokoju i większości parlamentarnej na uporządkowanie prawodawstwa w tych dziedzinach, rząd ogłosił te zmiany w chwili eskalacji zamieszania towarzyszącego wdrażaniu projektu covid.
Oczywistym było, iż orzeczenie TK spowoduje że marksiści spuszczą z łańcucha wyszkolone przez pana Trzaskowskiego za publiczne pieniądze lewackie bojówki, skutecznie odwracając uwagę od realnego zagrożenia zdrowia i życia pozostałych obywateli.
Bowiem odbierając niezasłużone i trudno orzec czy szczere pochwały od Episkopatu, tego samego dnia tylnymi drzwiami umożliwiono w świetle prawa implementację projektu fundacji Gates-ów polegającego na wprowadzeniu do ludzkich organizmów substancji o długotrwałym i potencjalnie destruktywnym działaniu.
Istnieje uzasadniona obawa, że w tym przypadku może chodzić już nie tylko o sterylizację jak to miało wielokrotnie miejsce w Afryce czy Indiach ani nawet o zapewnienie koncernom farmaceutycznym pacjentów na skutek wygenerowania u nich dożywotnich schorzeń.
Nie jest bowiem żadną tajemnicą wysoki stopień zaawansowania prac nad wpływaniem poprzez substancje chemiczne na osobowość poddanego doświadczeniom.
Póki co, amerykańscy naukowcy uzasadniają to możliwością „neutralizowania fanatyzmu religijnego” u islamskich terrorystów, pewnie w większości „pensjonariuszy” z Guantanamo.
Problem polega na tym, że wśród tzw. mocarstw atomowych nie ma takiego które nie twierdziłoby że naczelnym celem programu jądrowego jest pozyskiwanie alternatywnych no i oczywiście bezpiecznych źródeł energii.
Takie projekty i fakt ich realizacji muszą niepokoić każdego kto wie na jakie szalone pomysły potrafili wpadać eugenicy.
A o czyj „fanatyzm religijny” chodzić będzie naprawdę, to nietrudno się domyślić obserwując swoiste dysproporcje między atakami marksistów na kościoły a na meczety czy synagogi.

Dodaj komentarz