Z rozmaitych a uzasadnionych przyczyn od wielu lat nie napisałem złamanego słowa w tzw. przestrzeni internetowej.
A i komentarze umieszczane pod różnymi artykułami raczej przebiegałem wzrokiem, bo tekstów nad którymi faktycznie warto się pochylić nie brakuje.
Ponieważ ostatnio z uwagi na sytuację „żyć” przeniosła się do internetu jakby jeszcze bardziej a i sam pracuję zdalnie, odgrzebałem swojego zakurzonego przez lata Facebooka.
Pracowicie odklikałem stado czerwonych powiadomień którymi mnie zaatakował, po czym przystąpiłem do lektury a nawet „udzieliłem się” w dyskusji a raczej czymś co (chyba) miało nią być.
Wniosek ?
Wata którą głowy ma owinięte dzisiejsze pokolenie jest zdecydowanie lepszej jakości niż ćwierć wieku temu.
Słowo honoru, że za czasów usenetu na własne oczy zdarzało mi się czytać wpisy w stylu: „Dałeś mi do myślenia”, „Jest coś w tym co piszesz” czy „Dziękuję za wyjaśnienie i wskazanie drogi do dalszych refleksji”.
Być może z uwagi na „smartfonizację” umysłów (psychologowie i socjologowie mogliby się zgodzić), ludzie nie potrafią przeczytać do końca i ze zrozumieniem tekstu dłuższego niż dwadzieścia akapitów lub nie będącego nadrukiem na obrazku.
Co naturalnie nie przeszkadza im owego tekstu opatrzyć krytycznym komentarzem, będącym zwykle powtórzeniem swych wcześniejszych wypowiedzi lub wklejką fragmentu artykułu z „mainstreamowych” mediów.
No i zaraz branżowy dowcip mi się przypomniał (podkolorowany oczywiście ale wierzę że nie od początku do końca zmyślony bo sam podobne klimaty ćwiczyłem):
Użytkownik: Halo mam problem; z Worda mi źle drukuje, literki za papier wychodzą i puste kartki wypluwa.
Serwis: Proszę wybierać kolejno: Start->Ustawienia->Drukarki…
Użytkownik: Paniee! Szacunku wincyj, co Pan mnie za jakiegoś debila uważasz? Powiedz Pan jak to naprawić.
Serwis: OK. Proszę przywrócić do wcześniejszego stanu czyli z powrotem zmienić z Letter na A4, bo Letter po drugiej stronie Oceanu używają nie u nas.
Użytkownik: Znaczy się… CO ? mam zrobić…
Serwis: Start->Ustawienia->Drukarki…