Mawiają, że cierpliwość amerykańskiego społeczeństwa mierzy się ilością trumien wracających zza oceanów, przykrywanych dumnie narodową flagą.
W jaki sposób skłonić takie społeczeństwo by przyklepało wydatki na te najkosztowniejsze a śmiercionośne zabawki, dzięki których produkcji i sprzedaży zbiliśmy swoje fortuny ?
No i jeszcze przy okazji na własne życzenie oddało nam swoją wolność, nazywając ten niewątpliwie samobójczy akt mianem „Patriot”.
Okazuje się, że nie jest to takie trudne gdy ma się prawie najpotężniejszego na świecie sprzymierzeńca: STRACH.
Wystarczy wyburzyć wraz z zatrudnionymi pracownikami w środku, dwa budynki których rozbiórka jest nieopłacalna, ubezpieczając je przy okazji odpowiednio wcześniej stosownie do spodziewanych wydarzeń aby „odebrać z zyskiem swą należność”. Przypadkowo jeszcze trzeci, którego jedyną winą było przechowywanie zawartości dokumentującej nasze wcześniejsze przekręty.
Następnie na miejscu gdzie stopiła się stal odnaleźć paszport zakapiora z zakazaną gębą (taktownie osmalony, ale nie na tyle żeby gęby nie było widać).
Potem powiedzieć, że zrobił to paskudny terrorysta, którego się wcześniej samemu do takich akcji wyszkoliło a po „likwidacji” zutylizowało by uniemożliwić identyfikację zwłok nieszczęśnika któremu przyszło odegrać niewdzięczną rolę truposza.
I „akt patriotyzmu” ochoczo przyklepany oraz podpisany w podskokach, łącznie z wydatkami na kolejne wojny dzięki którym „pomnożymy nasze majątki”.
Nie żeby zaraz wyłączne sprawstwo przypisywać jakiejś jednej wybranej nacji; naturalnie istnieje również prawdopodobieństwo że na tej branży wyżarł się także ktoś kto nie został wybrany tylko sam się wprosił. Jednak bliższe przyjrzenie się nazwiskom w radach nadzorczych czyni stopień takiego prawdopodobieństwa niezbyt wysokim.
Takie rzeczy panie tylko w Ameryce ? Ano nie; nie tam bynajmniej narodził się ruch wolnomularzy 🙂
Tyle że tam gdzie się narodził, społeczeństwa też przyzwyczaiły się do wolności (niektóre aż do granic absurdu, myląc ją ze swawolą).
No i masz babo placek.
Zaraz, zaraz. A nasz SPRZYMIERZENIEC ?